piątek, 21 lutego 2014

Poranki

Wstrzymam oddech i po cichu wyjdę
By jako pierwsza zobaczyć zimny  wschód.
Sama .
I nie zwróciwszy uwagi na skrzypiące
Śniegi
Wyjdę  im naprzeciw.
Gdy pojawi się   Słońce
 i z ptasiego gardła
Wydobędzie się śpiew zachwytu
Oznaczający
blask jutrzenki .
I  anioły na harfie zagrają
Aby dalej  i dalej przekazywać
Wiadomość o wschodzącym dniu.
I nikt nawet przez moment
Nie  pomyśli o śniegach
I zimie konającej
wśród mroźnego poranka.
Skrzącego się złotem
I niecodziennym

Ludzkim zachwytem... 

2 komentarze:

  1. No nareszcie! Ile można czekać :D
    Mimo, że u mnie za oknami nie ma już śniegu, to poczułam się jakby jednak jeszcze był :P

    PS. Opowiadanie też bym na Twoim miejscu tu wtyknęła :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wiersz :) Bardzo ważne jest w życiu, by robić to co się naprawdę lubi. A jeśli to czyni się z takim wyczuciem i wrażliwością to tylko pogratulować i życzyć powodzenia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń