Wstrzymam
oddech i po cichu wyjdę
By
jako pierwsza zobaczyć zimny wschód.
Sama
.
I
nie zwróciwszy uwagi na skrzypiące
Śniegi
Wyjdę im naprzeciw.
Gdy
pojawi się Słońce
i z ptasiego gardła
Wydobędzie
się śpiew zachwytu
Oznaczający
blask
jutrzenki .
I anioły na harfie zagrają
Aby
dalej i dalej przekazywać
Wiadomość
o wschodzącym dniu.
I
nikt nawet przez moment
Nie pomyśli o śniegach
I
zimie konającej
wśród
mroźnego poranka.
Skrzącego
się złotem
I
niecodziennym
Ludzkim
zachwytem...
No nareszcie! Ile można czekać :D
OdpowiedzUsuńMimo, że u mnie za oknami nie ma już śniegu, to poczułam się jakby jednak jeszcze był :P
PS. Opowiadanie też bym na Twoim miejscu tu wtyknęła :D
Świetny wiersz :) Bardzo ważne jest w życiu, by robić to co się naprawdę lubi. A jeśli to czyni się z takim wyczuciem i wrażliwością to tylko pogratulować i życzyć powodzenia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń